Materiały na Wielki Post

Wielki Post

Wiosna w liturgii

«Oto nadchodzi Twój dzień, w którym wszystko na nowo rozkwitnie; Obyśmy także odnowieni przez łaskę mogli śpiewać nową pieśń». Powyższe słowa hymnu wielkopostnego stanowią hasło życia Kościoła w tym okresie. Mamy odnowić nasze życie duchowe przez udział w życiu Chrystusa zmartwychwstałego. Wielki Post jest przygotowaniem na największą uroczystość roku kościelnego, ale jest również zapoczątkowaniem naszego udziału w misterium wielkanocnym. Okres Wielkiego Postu to okres wytężonej pracy duchowej i obfitego wylewu łaski Bożej.

Święta Czterdziestnica

Oficjalna nazwa Wielkiego Postu brzmi «Święta Czterdziestnica» (Quadragesima). Okres 40-dniowy został uświęcony w dziejach zbawienia. Mojżesz przebywał 40 dni na rozmowie z Bogiem; Eliasz odbył 40-dniową pielgrzymkę do góry Horeb. 40 lat trwała wędrówka Izraelitów do Ziemi Obiecanej, aż do zupełnego odnowienia narodu przez wymarcie pokolenia, które buntowało się przeciw woli Bożej. Wreszcie Syn Boży poprzedził swoją działalność 40-dniowym pobytem na pustyni, spędzonym na modlitwie i poście. Za przykładem Zbawiciela Kościół poświęca 40 dni na odnowienie życia duchowego swoich dzieci.

Idź precz, szatanie

Św. Leon uczy nas: «Jak długo żyjemy w śmiertelnym ciele, stary nieprzyjaciel nie przestanie zakładać sideł grzechowych, najwięcej zaś będzie się srożył przeciw członkom Chrystusa wtedy, gdy mają oni obchodzić najświętsze tajemnice». W walce z duszami szatan wykorzystuje nieład wprowadzony w naszą naturę przez grzech pierworodny. W Wielkim Poście mamy ćwiczyć się w zwyciężeniu pokus przez modlitwę, post i jałmużnę.

Pochylcie głowy wasze przed Bogiem

Okres Wielkiego Postu jest czasem modlitwy, w najpełniejszym znaczeniu czasem obcowania z Bogiem. Przez modlitwę nabywamy pokory, uznajemy bowiem naszą zależność od Boga, naszą słabość i grzeszność. W okresie Wielkiego Postu mamy się zajmować «słowem, które pochodzi z ust Bożych», czytając Pismo święte i słuchając kazań. Ponieważ nie możemy spędzić 40 dni w oderwaniu od świata, odprawmy przynajmniej krótsze rekolekcje. Przede wszystkim bierzmy udział w liturgii. W Rzymie w okresie Wielkiego Postu codziennie odbywa się nabożeństwo stacyjne. Te same Msze św. odprawia się we wszystkich kościołach. W nich Chrystus obficie nas karmi słowem Bożym i Eucharystią. W miarę możności bierzmy również udział w nabożeństwach ku czci Męki Pańskiej: w Gorzkich żalach i Drodze Krzyżowej.

Nie samym chlebem żyje człowiek

Główne wyrzeczenia, które nakazuje Kościół w Wielkim Poście, to post i powstrzymywanie się od zabaw. Mamy je praktykować, aby przywrócić ład wewnętrzny, którego pozbawia nas nieumiarkowane użycie pokarmów, napojów i rozrywek, oraz aby wynagrodzić Bogu za grzechy własne i bliźnich. Wielki Post jest to «post uroczysty», publiczny i oficjalny, post całego Kościoła. Prefacja wielkopostna wysławia jego zbawienne skutki. Kościół w modlitwach swoich codziennie powołuje się na tę ofiarę swoich dzieci. Kto nie może zachować przepisów o poście w całej rozciągłości, niech stara się ofiarować Bogu to, co może. Poza ograniczeniem pokarmu polem naszych wyrzeczeń mogą być inne dziedziny naszego życia. «Jeśli podejmuje się umartwienie, żeby ująć w karby źródło podniet cielesnych, to najbardziej pożądany jest ten rodzaj wstrzemięźliwości, który wytrzeźwi z przewrotności samą wolę i zamorzy nieuczciwość w postępowaniu. Taki post mogą zachować nawet chorzy, nie wyłączając całkowicie obezwładnionych» (św. Leon).

Jałmużna zakrywa nieprawości

Szatan niejednokrotnie kusi chrześcijan, podobnie jak kusił Chrystusa: Będziesz miał dostatki, będziesz miał zaszczyty, jeżeli odstąpisz od prawa Bożego. Aby zahartować wolę na takie pokusy, powinniśmy się ćwiczyć w wyrzekaniu się doczesnych korzyści. Dlatego w Wielkim Poście mamy praktykować jałmużnę. «Posty chrześcijan mają porastać tłustością zasług przez hojne jałmużny i opiekę nad ubogimi. To, co odejmujemy sobie, obracajmy na chorych i biedaków. Przyłóżmy się do tego, aby wszyscy jednymi usty błogosławili Boga. Grzechy, zmywane wodą chrztu albo łzami pokuty, mogą być zmywane także przez jałmużnę. Boć Pismo św. mówi: jak woda gasi ogień, tak jałmużna gasi grzech» (św. Leon).

Ku źródłom życia

Liturgia wielkopostna często zwraca się do katechumenów, którzy przygotowują się do przyjęcia Chrztu św. na Wielkanoc. W pierwszych wiekach Kościoła obrzędy, które poprzedzają samo udzielenie sakramentu, były rozłożone na cały Wielki Post, a odbywały się zwykle w środy. Dlatego czytania tych dni odnoszą się w specjalny sposób do katechumenów, których i dzisiaj Kościołowi nie brakuje, zwłaszcza na terenach misyjnych. Wszyscy ochrzczeni przygotowują się w Wielkim Poście do odnowienia przymierza zawartego z Bogiem na Chrzcie świętym. Pouczenia liturgii pomagają im zrozumieć znaczenie Chrztu św. i przypominają wypływające z niego zobowiązania.

Rozdzierajcie wasze serca

«Istotną cechą uroczystości paschalnej jest powszechna radość w Kościele z powodu odpuszczania grzechów» (św. Leon). Do XII w. publiczni grzesznicy musieli zasługiwać na rozgrzeszenie publiczną pokutą, która trwała niekiedy przez kilka lat, a w Wielkim Poście była zaostrzona. Dopiero po odprawieniu zadośćuczynienia otrzymywali w Wielki Czwartek odpuszczenie grzechów. Obecnie praktyka publicznej pokuty nie istnieje, ale Kościół wzywa wszystkie swoje dzieci, aby rozważając Mękę Pańską oczyszczały się przez szczerą skruchę i uczynki pokutne. «Rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty wasze, nawróćcie się do Pana, Boga waszego» (Jl 2:13). «Wszyscy wierni obowiązani są dążyć do całkowitego wyzwolenia się z grzechu i pełnej czystości duszy, należy zatem dołożyć starań, aby usunąć z serca najtajniejsze nawet skazy i oczyścić duszę ze wszystkiego, co tłumi jej jasność» (św. Leon).

Czytanie Pisma Świętego

Do Niedzieli Męki Pańskiej poleca się czytać dalszy ciąg Księgi Rodzaju i Księgę Wyjścia.

 

Droga Krzyżowa – rozważania

Wprowadzenie
Wiara, nadzieja i miłość… Bez nadziei trudno jest żyć, trudno oczekiwać, że będzie lepiej, że w mrocznym tunelu pojawi się światło. Nadzieja pozwala nam wierzyć, że krzyż, który niesiemy, nie jest pozbawiony sensu, a nasza droga krzyżowa zmierza do zwycięstwa nad śmiercią. Razem z Chrystusem cierpiącym za zbawienie świata módlmy się o nadzieję dla tych, którzy jej nie mają, bo nie usłyszeli, że Bóg ich kocha.

Stacja I – Pan Jezus na śmierć skazany
Jezus staje przed Piłatem, słucha oskarżeń, fałszywych posądzeń. Jedyną Jego obroną jest milczenie. Nasz Mistrz doskonale wie, jaki zapadnie wyrok. Stojąc i słuchając ludzkich słów, solidaryzuje się ze wszystkimi, którzy na co dzień doświadczają upokorzenia. To ubodzy tego świata. To ci, których spotykasz w swoim życiu, a którzy potrzebują pomocy. Czy nie odsuwasz się, bo czujesz niemiły zapach, bo nie są na twoim poziomie albo dlatego, że inni ich omijają? A co by się stało, gdybyś to ty znalazł się nagle na ulicy, został pozbawiony pracy i środków do życia? Nawet jeżeli nie możesz tym ludziom pomóc w konkretny sposób, spróbuj coś dla nich uczynić – pomódl się za nich, wysłuchaj, obdarz ich uśmiechem czy miłym słowem i nie dodawaj im cierpienia niepotrzebną krytyką.

Stacja II – Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Jezus sam wziął krzyż. Znów widzisz przez Jego pryzmat ubogich tego świata – chorych, cierpiących, żyjących z krzyżem bólu, niejednokrotnie buntujących się przeciw rzeczywistości. Sam przecież bardzo często odrzucasz trud. Jezus jednak wziął krzyż i zrobił to sam. Zatem cierpienie może stać się drogą w dążeniu do świętości. Dopóki nie zaakceptujesz tego, co cię spotyka, dopóty Jezus nie będzie mógł działać, nie będzie mógł przyciągnąć cię do siebie, nie będzie mógł cię zmienić. Nie akceptuj zła, ale zło dobrem zwyciężaj. Cierpienie może zbliżyć cię do Boga. Sprawić, że staniesz się łagodny na wzór swojego Mistrza.

Stacja III – Pan Jezus pierwszy raz upada
Każdy upadek w życiu człowieka rzuca się w oczy, zobacz, jak chętnie czyta się informacje o karygodnych czynach znanych osób, ile wówczas jest komentarzy, opinii i sądów. Jezus w Ewangelii mówi: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Pomyśl, ile razy codziennie osądzasz krewnego, współpracownika, sąsiada za to, co robi. A ty, jaki jesteś? Czy masz prawo do wydawania wyroków, czy raczej powinieneś podać rękę upadającemu, by jak najszybciej powstał? To o wiele trudniejsze, prawda? Tego jednak chce nauczyć cię Jezus.

Stacja IV – Pan Jezus spotyka swoją Matkę
To spotkanie miłości, która nie potrzebuje wielkich słów. To lekcja prawdziwej miłości, która nie opuszcza, która towarzyszy, cierpi i po prostu jest obecna, na którą zawsze można liczyć. A jaka jest twoja miłość do bliskich? Czy na ciebie zawsze można liczyć? A może nie kochasz, bo sam czekasz, aż miłość otrzymasz? Miłość pojawia się wtedy, gdy zaczynamy ją dawać, a pomnaża się, gdy zaczynamy ją dzielić. Zapytasz: jak to zrobić? To proste.
Zapraszaj Boga to tych sytuacji. On jest Miłością, nauczy cię.

Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
Jakże często pomoc drugiego człowieka jest niezbędna do przyjęcia cierpienia. To ważne, ale dla Boga ważniejsze jest serce. Dlaczego pomagasz? Czy oczekujesz wdzięczności? Czy dajesz się uwieść uczuciom? Czy rzeczywiście pomagasz, aby podtrzymać krzyż drugiemu? To kosztuje. Kosztuje czas, uwagę, pieniądze. Szymon odszedł. Krzyż został. Jeśli sprawisz, że ktoś doniesie go do końca, z Bożą łaską przemiana może być zbawienna.

Stacja VI – Weronika ociera twarz Jezusowi
Cóż za odwaga towarzyszyła tej kobiecie! Pomyśl, w tamtych czasach nie miała prawa podejść do skazanego. Ty dzisiaj możesz. Tylko jakże często to opinia ludzka staje jak mur przed udzieleniem pomocy. Co inni sobie pomyślą? Ale twoim zadaniem jest czynić miłosierdzie. Uczynków miłosierdzia jest 14 – siedem co do duszy i siedem co do ciała – to jedna z wielu zapomnianych katechez. Pamiętasz je jeszcze? Czy musisz sięgnąć po smartfon? Nieużywane zanikają. Przechodzą w nieuważność, prokrastynację, bierność, bezduszność. Miłosierdzie to czyny miłości, o które zapyta cię Jezus w chwili śmierci. Czy jesteś na to pytanie gotowy?

Stacja VII – Pan Jezus drugi raz upada pod krzyżem
Ludzką rzeczą jest upadać, a szatańską trwać w upadku. Jezus upada już drugi raz. Krzyż przygniatający Chrystusa to nasze grzechy. Jednak Jezus się podnosi. Nie ma takiego grzechu, z którego On nie pomoże ci powstać. Wierzysz w to? Czy boleśnie żałując za to, co zrobiłeś, wątpisz, że Bóg może ci wybaczyć? Czy sam sobie przebaczasz popełnione zło? To bardzo ważne, bo jeżeli przebaczasz sobie, przebaczasz innym. Wówczas, zgodnie ze słowami Modlitwy Pańskiej, Jezus przebacza tobie. Pamiętaj jeszcze o jednym: jeżeli ktoś prosi cię o przebaczenie, nie odmawiaj mu tego daru; a jeżeli ty sam zawinisz – pierwszy wyciągnij rękę do pojednania.

Stacja VIII – Jezus pociesza płaczące niewiasty
Zobacz, On, który sam bardzo cierpi, zwraca uwagę na innych. Ciebie też uczy dzisiaj dystansu do własnych problemów i otwarcia się na tych, którzy żyją wokół ciebie. Czy znasz imiona swoich sąsiadów? A może jest ci obojętne, kogo mijasz na co dzień? Jakże brakuje nam zaufania do siebie nawzajem. Czy możesz liczyć na tych, z którymi żyjesz? Czy ty sam jesteś do ich dyspozycji? Może nieraz brakuje ci słów, by coś powiedzieć, pamiętaj jednak, że najpierw trzeba słuchać. A może to twoja matka, ojciec, żona, mąż, dziecko czekają, byś po prostu przy nich był? Zadzwoń, zapytaj, wysłuchaj, pozdrów, przytul, pobłogosław. Zrób to już dziś.

Stacja IX – Pan Jezus trzeci raz upada
Powiesz: „Już dosyć tych upadków, kiedy wreszcie to wszystko się skończy?”. A może to przez ciebie ktoś ciągle się potyka i nie może iść prostą drogą? A może to tobie się wydaje, że już nic w swoim życiu nie zmienisz, bo grzech stał się nałogiem? Sam rzeczywiście nic z tym nie zrobisz, ale Jezus ze swoją łaską może bardzo wiele. Z twojej strony potrzeba jedynie pokornej prośby i otwartości na Jego działanie. Sam wybierasz – wieczne szczęście lub wieczne potępienie – tu nie ma pośredniej drogi. Poprzeczka jest postawiona wysoko, ale to dlatego, że dla Boga masz ogromną wartość. Jemu na tobie zależy. To za ciebie oddał życie i chce, byś był z Nim. Wybór należy do ciebie.

Stacja X – Pan Jezus z szat obnażony
Już po raz kolejny Jezus przypomina nam o osobach pozbawionych godności. Postaw się na chwilę w tej sytuacji i poczuj na sobie wzrok tego tłumu. Każdego z tych gapiów. Przerażające, prawda? Tylu ludzi przed ekranami karmi się podobnym poniżaniem innych. Przewija kolejne i kolejne treści, sponsorując brudny interes. Ilu do tego zmuszono? Ilu jest w nałogu? Ilu zagubiło się i nie widzi wyjścia? Przerwij to! Jeśli odrzucisz to ty, twój małżonek, syn, córka, krewny, kolega, znajomy, świat się zmieni.

Stacja XI – Pan Jezus do krzyża przybity
Dobrowolna śmierć, dobrowolna zgoda na cierpienie po to, by człowiek mógł wejść do raju. Niepojęty ból. Język nie jest w stanie tego wyrazić, ale jest w stanie do krzyża przybijać. Obmowa, oszczerstwa, zjadliwa krytyka, bluźnierstwa – to wszystko zadaje ból, który czasem trudniej wytrzymać niż cierpienie fizyczne. Bywa, że takie doświadczenia nigdy nie przestają boleć. Pomyśl, czy nie przyczyniasz się do zadawania takiego bólu? A może stało się to już twoim nawykiem? Możesz to odrzucić już dziś. Możesz więcej. Możesz przebaczyć, jak Jezus, tym, którzy cię tego nauczyli, i tym, którzy tak cię poranili. Uwolnij ich i siebie. Przebacz.

Stacja XII – Pan Jezus umiera na krzyżu
Boisz się śmierci albo tego, w jaki sposób nadchodzi? Dla ciebie jako dla chrześcijanina myśl o niej powinna łączyć się z nadzieją wiecznego życia. Są na świecie ludzie, którzy umierają samotnie, bez kapłana, bez sakramentów, w nędzy. Czy modlisz się za konających? Czy nie opuszczasz kogoś w ostatnich chwilach? Czy kiedy wyjdziesz z kościoła, będziesz miał siłę ich odwiedzić, porozmawiać z nimi, towarzyszyć im? Wobec śmierci wszyscy są równi. Można tylko przyklęknąć przy tej stacji, ale można też pochylić się nad umierającym.

Stacja XIII – Pan Jezus zdjęty z krzyża
Maryja trzyma w ramionach martwe ciało swego Syna. Co teraz czujesz? A co czujesz, gdy kolejny i kolejny raz słyszysz w wiadomościach informacje o katastrofach, wypadkach, morderstwach? Nic już nie da się zrobić. Można przesłać dalej, niech inni zobaczą. Tylko po co? Ktoś zajmie się sierotami. Pewnie ktoś inny odbuduje ruiny. Jeszcze ktoś zaopiekuje się poranionymi. Pewnie tak. Tylko może ten „ktoś” to teraz możesz być ty?

Stacja XIV – Pan Jezus złożony do grobu
Grób wykuty w skale, wszyscy wiedzieli, kto w nim spoczywa. Pomyślałeś kiedyś o tym, ile na świecie jest grobów nieznanych ludzi, ile bezimiennych pogrzebów, nienarodzonych dzieci, którym jeszcze nie nadano imienia? Ile żałoby! Ile pogrzebanych nadziei! Ile domów jest pełnych grobowej ciszy! Przenośnia? Może. Zatoczmy kamień i zostawmy. Tak jednak Jezus nie zrobił ze swoim przyjacielem Łazarzem. Tak nie zrobił z nikim. Każdemu dał nowe życie, a ty masz Go naśladować. Masz wypełnić życie swoje i innych Jego treścią. Jesteś posłany, by głosić Dobrą Nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę. Idź, jesteś posłany.

 

Dzień Misjonarzy Męczenników 24 marca 2025 r.

Gdy czytamy statystyki dotyczące sytuacji chrześcijan na całym świecie, widzimy, jak bardzo potrzebne jest przesłanie nadziei, które misjonarze niosą na jego krańce. Według szacunków stowarzyszenia Open Doors już ponad 365 mln chrześcijan różnych wyznań spotyka się dyskryminacją i prześladowaniem ze względu na wyznawaną wiarę. Każdego roku tysiące osób oddają swoje życie z powodu Imienia Jezus. A jednocześnie, jak mówi św. Paweł w Liście do Rzymian: „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”. Przykładem jest Afryka Subsaharyjska. To właśnie tam umiera ok. 90% chrześcijan zabijanych co roku za wiarę. A jednak to tam każdego roku najszybciej na świecie rośnie liczba wyznawców Chrystusa, kościoły nie mieszczą nowych wiernych, a seminaria przyjmują rzesze kleryków. Tę „rozlaną łaskę” widzimy również w krajach europejskich, gdzie coraz większa liczba wiernych włącza się w globalny ruch modlitewny za prześladowanych chrześcijan. Módlmy się za wstawiennictwem Misjonarzy Męczenników, którzy oddali swoje życie za Kościół, aby ta liturgia i ich wstawiennictwo były źródłem nie tyle smutku, ile nadziei i umocnienia dla wszystkich osób, które bezpośrednio  lub pośrednio posługują w krajach prześladowanego Kościoła. Jeśli jednak na poważnie bierzemy słowa św. Pawła, który porównuje Kościół do Ciała Chrystusa, do Ciała, które składa się z wielu powiązanych ze sobą członków, warto zastanowić się, jaki jest i nasz udział w misyjnym aspekcie życia Kościoła. Czy ja jestem misjonarzem? Czy mam swój udział w misji Kościoła? Czy fakt, że misjonarze głoszą na krańcach świata, a niekiedy umierają za wiarę, może mieć coś wspólnego z moim miejscem w Kościele? A może kreślimy grubą kreskę między nami a nimi, między spokojnym życiem statystycznego parafianina w Polsce a życiem pełnym zagrożeń i prześladowań misjonarza gdzieś tam w Azji czy Afryce? Tę granicę przekroczyła Melanie, właśnie taka „statystyczna chrześcijanka” z Niemiec. Istnieje międzynarodowe stowarzyszenie Open Doors, którego przedstawiciele odwiedzają parafie, wspólnoty i grupy modlitewne, by opowiadać o życiu w krajach, gdzie chrześcijanie są prześladowani, i prosić o modlitwę za nich. Uczestnicy jednego ze spotkań na temat życia prześladowanych chrześcijan zostali poproszeni o modlitwę za Lalisę z Etiopii, której mąż został zabity za głoszenie Ewangelii. Na to zaproszenie odpowiedziała m.in. młoda dziewczyna o imieniu Melanie. Lalisa i jej mąż byli tylko pół roku po ślubie. Gdy on wracał z kościoła, ktoś wbił mu nóż prosto w serce. Zginął na miejscu. Tydzień po tym zdarzeniu Lalisa została zabrana do szpitala. Nie jadła ani nie piła, nie spała. Przyjaciele musieli czuwać przy niej w dzień i w nocy, ponieważ próbowała popełnić samobójstwo. Cała nadzieja kobiety zniknęła wraz ze śmiercią jej męża. I przez cały ten czas, dzień w dzień, Melanie modliła się za Lalisę, nie mówiąc o tym nikomu. Dopiero po 10 latach napisała do biura Open Doors, by zapytać, co teraz słychać u Lalisy. Wyobraźcie sobie Państwo poruszenie i wzruszenie na wieść o tym, że jest ktoś, kto od ponad 10 lat nieustannie modli się w intencji tamtej chrześcijanki w Etiopii. I wyobraźcie sobie łzy wzruszenia Lalisy, gdy ta wiadomość do niej dotarła. „Droga przyjaciółko Melanie, nie zdawałam sobie sprawy, że jest ktoś, kto tak długo się za mnie modli. Chcę, byś wiedziała, że Twoje modlitwy zostały wysłuchane. Wyszłam ponownie za mąż, a Pan Bóg odnowił moje życie. Urodziłam córeczkę i teraz mam kochającą rodzinę. Skończyłam też studia i zaczynam pracę jako nauczycielka” – to fragment jej listu z odpowiedzią. Melanie nie była misjonarką, nie była na misjach w Etiopii, nie pracowała z tamtejszymi chrześcijanami. A jednak poczuła się odpowiedzialna nie tylko za swoją parafię, lecz także za całą misyjną działalność Kościoła. Nie tylko zrobiła tak prostą rzecz jak modlitwa, ale była w niej wierna. Dziesięć lat to 3650 dni, co najmniej 3650 modlitw zaniesionych w jednej intencji. Widocznie tyle było trzeba, by w życiu tej młodej wdowy z Etiopii pojawiła się nadzieja płynąca z Bożej łaski i nieustającej modlitwy. Nadzieja, która pojawiła się, gdy jedna chrześcijanka przekroczyła granicę między „my i oni”, między „parafianie i misjonarze”. „Czasami zastanawiałam się – wspomina Melanie – czy ta modlitwa miała sens. I wtedy zadawałam sobie pytanie: A co, jeśli ona nadal żyje i potrzebuje mojej pomocy? A raczej nie mojej, a Bożej pomocy. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym przerwała modlitwę. Więc modliłam się dalej. Z wiarą, że u niej jest lepiej. Z nadzieją, że znajdzie pocieszenie, wiedząc, że Bóg o niej słyszy. Z wiarą, że odczuje Jego obecność”. Pewien ksiądz z Iraku, zapytany o to, czy ma sens się modlić za misjonarzy, kraje misyjne i Kościół prześladowany, odpowiedział: „Jeśli jako chrześcijanie wierzymy, że Pan Bóg wysłuchuje modlitwy, staje się ona konkretną formą pomocy”. Czujmy się zatem zachęceni i zmotywowani, by spojrzeć na siebie jako na misjonarkę i misjonarza, który niesie nadzieję światu w myśl tegorocznego hasła: „Nadzieja misją Kościoła dzisiaj”. I jako misjonarze korzystajmy z jednego z najpotężniejszych narzędzi, jakie mamy – modlitwy.